piątek, 20 lipca 2012

z Warszawy do zamku w Czersku i z powrotem

Oj, korci, korci. Nie można wysiedzieć. Wybór padł na zamek Książąt Mazowieckich, a właściwie jego ruiny w Czersku.




Z Warszawy to prosta i przyjemna trasa, która prowadzi głównie mało ruchliwym asfaltem i ubitymi piaszczystymi ścieżkami wzdłuż Wisły. Oczywiście, jak można się domyślać, spora część to po prostu trasa wałem przeciwpowodziowym - w tej części zwanym wałem Zawadowskim.

Jak wygląda trasa - patrz mapka i opis poniżej, a dokładniejsza analiza trasy pod linkiem. 


Trasa rowerowa z Warszawy do Czerska:  jako mieszkańcy prawobrzeżnej Warszawy ruszamy z Pragi Północ, jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż Wisły i żeby nie kręcić się na 3 zmianach świateł przy moście Świętokrzyskim zjeżdżamy tuż za mostkiem na Porcie Praskim na dół do ścieżki dla biegaczy, którą wykorzystuję do dwukołowych celów. Tak jestem przeklęta, ale wybaczcie - rozumiem - też biegam :)
Jedziemy dalej, caaały czas prosto po prawej stronie Wisły aż do mostu Siekierkowskiego. (w okolicach trasy Łazienkowskiej nasza cudowna ścieżka nad Wisłą się kończy, ale wjeżdżamy "wyżej", do ulicy, gdzie kontynuujemy trasę ścieżką rowerową, której na razie jest kawałeczek, tyle co do restauracji Boathouse - jedziemy jakby co dalej chodnikiem).  

Wjeżdżamy na most Siekierkowski po jego prawej stronie. Po przejechaniu mostu w prawo ścieżka prowadzi na mur, o którym jakiś czas temu pisałam, ale my jedziemy w lewo - tak jakby na drugą stronę mostu i  wału gdzie kierujemy się równolegle do nurtu Wisły, tylko tym razem po lewej stronie. Taki kierunek trzymamy aż do samego Czerska.
Od niedawna wał jest wyremontowany i można się po nim poruszać. Wygląda tak:


Cudowny :)

Jedziemy dalej. Mijamy po prawej elektrownię Siekierki i dojeżdżamy do asfaltu - Wał Zawadowski. Jedziemy dalej asfaltem - ścieżki na samym wale jak ta powyżej nie ma - jest w trakcie robót i w planach ma być. Póki co jest w wersji dla pieszego z psem - wąska i trochę wyboista.

(Jeżeli ktoś mieszka na Wilanowie, czy gdzieś w tamtych okolicach, to warto jadąc do Czerska dojechać ul. Vogla i Zaściankową właśnie w to miejsce i skręcić w prawo i kontynuować trasę, jak niżej. )

Asfaltem można jechać generalnie aż do Gassów. Po drodze mijamy Obórki, gdzie w prawo dojedziemy do Powsina, Kabat,  a w lewo przez mostek nad rzeczką płynącą z Konstancina, a w tym miejscu wpadającą do Wisły, jedziemy dalej do Gassów. W Gassach ładna trasa się kończy, ale tylko pozornie. Za lekkim wzniesieniem asfalt prowadzi tylko w prawo. My kierujemy się prosto - ścieżką na wale przeciwpowodziowym. Jest to raptem 100-200 m wąskiej, lekko wyboistej i piaszczystej ścieżki. Jeśli to nas nie zrazi dojedziemy do ubitej drogi i starej przeprawy promowej do Otwocka.

Po drugiej stronie Wisły dostrzec stąd można Rezerwat Wyspy Świderskie i wpadającą do Wisły rzekę Świder. (po drugiej stronie też kiedyś krążyliśmy rowerami, więc opiszemy niebawem tą trasę).


Po  zjechaniu z piaszczystej skarpy jedziemy prosto wzdłuż wału ubitą, gruntową drogą która przez wioski Nadbrzeż, Kępa Nadbrzeska i Glinki  - generalnie przez wsie i piękne łąki oraz pola doprowadzi nad do Góry Kalwarii.

Nazwa jak najbardziej adekwatna do miejsca, bo tuż przez Górą Kalwarii musimy się nieco wspiąć. Po dojechaniu do rynku ścieżka prowadzi niebieskim szlakiem w lewo - odbija ku Wiśle i do zamku mamy 6 km. Wersja dla bardziej niecierpliwych, to przejazd główną drogą przez miasto i rondo i po 1,5 km. jesteśmy w Czersku.

Zamek znajduje się na terenie przykościelnym - trzeba wjechać przez bramę do kościoła po lewej stronie. Płacimy za wjazd - rowerzyści mają bilet ulgowy w cenie 7 zł.

Na terenie samego zamku, ruin atrakcji niewiele, ale warto było taką wycieczkę rowerową odbyć.
Na strzelanie z łuku się nie skusiliśmy, ale obskoczyliśmy wieże widokowe, zjedliśmy pieczoną kiełbaskę i ziemniaczki i powrót do domu.

Powrót wyglądał tak samo. Chcieliśmy go sobie trochę urozmaicić odbijając w Obórkach w stronę Powsina. Chcieliśmy sprawdzić jak wygląda przejazd ul. Ruczaj, aby tą drogą przebić się z powrotem do wału na wysokości Wilanowa - niestety asfalt się urywa i zawróciliśmy, gdy tylko droga okazała się być tak zorana przez ciągniki dojeżdżające do pól, że stwierdziliśmy, że nie ma co kombinować.

Liczyliśmy bardzo na setkę, ale wyszło nam 94 km. Też fajnie. Ładna, wygodna trasa. Polecam.
Odcinek Obórki, Gassy polecam szczególnie, tym co lubią przyciąć lub poruszają się na rowerach szosowych - można się rozpędzić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz